Geoblog.pl    cygnuscygnus    Podróże    Malezja, Singapur i Indonezja    Sentosa, Night Safari, Botanic Garden
Zwiń mapę
2010
09
cze

Sentosa, Night Safari, Botanic Garden

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9525 km
 
08.06.

Kolejny punkt programu to wypad na Sentosę, wyspę na południu Singapuru. Jest to jeden wielki park rozrywki z ogromnym kinem 3D, oceanarium, studiem Universalu, fortem do zwiedzania, zjazdem na lince desantowej... Nawet nie wiemy co jeszcze. Można tu spokojnie spędzić tydzień (jeśli ma się wystarczająco gruby portfel). Decydujemy się na oceanarium i fort (22S$ i 8S$).

Oceanarium jest fantastyczne. Przy samym wejściu, na dzień dobry stoi akwarium, w którym można sobie pogłaskać płaszczki, małe rekiny (chyba to były rekiny bambusowe) i inne egzotyczne rybki. Rekin ma w dotyku bardzo delikatną zamszową skórę. Dalej znajduje się kilkanaście sporych akwariów (już tylko do oglądania) z roślinami i zwierzętami podwodnymi ze wszystkich zakątków świata oraz tunel podwodny, w którym spaceruje się będąc otoczonym z trzech stron wodą i pływającymi w niej rybami.

Najciekawszy jest widok pływających nad głową płaszczek i rekinów.
Wieczorem (19.00) wybieramy się na Night Safari. Ruszamy (zgodnie ze wskazówkami Lonely Planet) metrem i mamy zamiar przesiąść się do publicznego autobusu. Jednak na przystanku zostajemy zwerbowani przez panią, która oferuje przejazd na safari busem w cenie biletu (22S$ wstęp i 10 za tramwaj – jeżeli kupuje się bilet na miejscu można sobie spokojnie darować tramwaj, bo piechotą można zobaczyć w 99% to samo, a jest znacznie ciekawiej) na safari, jeżeli kupimy go od nich. Wahamy się trochę obawiając się oszustwa. Obok jest centrum handlowe, a w nim informacja (wprawdzie taka dotycząca wygranej w jakimś konkursie ;) dopytujemy się o proceder kupowania w ten sposób biletu i transportu. Okazuje się, że to nie oszuści. Postanawiamy zaryzykować. Jeszcze 4 inne osoby się skusiły razem z nami.

Przed safari jeszcze pokaz tańca z ogniem i ruszamy. Jedziemy tramwajo-busem przez „dżunglę” zwierzęta są oddzielone od nas tylko elektrycznymi pastuchami (raz udało nam się je zauważyć), a niektóre, np. rozmaite kozy chodzą wręcz po drodze, którą jedziemy.

W połowie drogi można przerwać na dłuższą chwilę jazdę tramwajem i piechotą podziwiać resztę zwierząt. Część zwierząt, np. tygrysy i pumy oglądać można przez szybę (chyba lustro weneckie). Najbardziej podobały nam się nietoperze. Weszliśmy do wielkiej klatki z roślinami, drzewami i strumyczkiem, a w tej klatce zupełnie swobodnie nad naszymi głowami latały gacki. Kilka z nich miało skrzydła o rozpiętości 1m i były to największe nietoperze na świecie.

Kończymy około 23.30 na publiczny transport już za późno, na szczęście zorganizowano tu dla turystów autobusy, które o tak późnej porze kursują bezpośrednio do Little India, czyli dzielnicy, w której się zatrzymaliśmy.

09.06.

Mamy w planach, jeszcze przed wylotem o 17.35 odwiedzić Singapurski Ogród Botaniczny (wejście gratis, płaci się tylko jakieś niewielkie pieniądze za wejście do ogrodu storczyków), ale wcześniej śniadanko. Odkryliśmy już wczoraj, w pobliżu stacji metra Little India jadłodajnię, która przypomina bazar w budynku – z jednej strony znajdują się stoiska z warzywami, owocami, rybami, mięsem i owocami morza, a z drugiej budki z jedzeniem. U jednej z Pań wybieramy wczorajsze odkrycie Miłosza, czyli kilka rodzajów tofu, do tego dostajemy pyszną zupkę i makaron, a to wszystko za 2,5S$.

Dojeżdżamy do ogrodu Botanicznego metrem i autobusem. W autobusie trzeba mieć równo odliczoną kwotę, którą wrzuca się do „skarbonki” obok kierowcy. Pół metra dalej jakaś maszynka wypluwa niewielkie karteczki z nadrukiem – bilety (w ogóle tego nie zauważyliśmy, dopiero w drodze powrotnej pewna miła Pani nas oświeciła). Ledwie zaczęliśmy zwiedzać ogród, gdy nagle spadł deszcz. Na początku niewielki, myśleliśmy, że zaraz przejdzie, wczoraj też przecież co chwilę siąpiło, ale później rozpętała się wielka ulewa – ściana wody. Schroniliśmy się w pawilonie przed wejściem do części ze storczykami (której niestety też nie zobaczyliśmy). Spędziliśmy tam ponad 2 godziny i w końcu, gdy deszcz trochę osłabł postanowiliśmy wracać do hotelu i przyszykować się do odlotu.

Niestety deszcz pokrzyżował nam plany, ale tak to już w tych rejonach jest, trzeba się z tym liczyć, że w ciągu 3 dni, przynajmniej 1 będzie mocno deszczowy, a pozostałe... to już zależy od szczęścia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 21 wpisów21 2 komentarze2 64 zdjęcia64 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
04.11.2009 - 01.12.2009
 
 
04.06.2010 - 28.06.2010